Nie za kogoś, ale z kimś
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-_7akupPjrkY/WHfpEsoeuxI/AAAAAAAACIg/HmKGaGrWplYhbdVCELc0PSRj30sQmQsagCLcB/s1600/DSCN1842.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="150" src="https://4.bp.blogspot.com/-_7akupPjrkY/WHfpEsoeuxI/AAAAAAAACIg/HmKGaGrWplYhbdVCELc0PSRj30sQmQsagCLcB/s200/DSCN1842.JPG" width="200" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Gdy Jezus po pewnym czasie wrocil do Kafarnaum, poslyszeli, ze jest w domu. Zebralo sie tyle ludzi, ze nawet przed drzwiami nie bylo miejsca, a On glosil im nauke. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, ktorego nioslo czterech. Nie mogac z powodu tlumu przyniesc go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus sie znajdowal, i przez otwor spuscili loze, na ktorym lezal paralityk. Jezus, widzac ich wiare, rzekl do paralityka: Synu, odpuszczaja ci sie twoje grzechy. A siedzialo tam kilku uczonych w Pismie, ktorzy mysleli w sercach swoich: Czemu On tak mowi? On bluzni. Ktoz moze odpuszczac grzechy, procz jednego Boga? Jezus poznal zaraz w swym duchu, ze tak mysla, i rzekl do nich: Czemu nurtuja te mysli w waszych sercach? Coz jest latwiej: powiedziec do paralityka: Odpuszczaja ci sie twoje grzechy, czy tez powiedziec: Wstan, wez swoje loze i chodz? Otoz, zebyscie wiedzieli, iz Syn Czlowieczy ma na ziemi wladze odpuszczania grzechow - rzekl do paralityka: Mowie ci: Wstan, wez swoje loze i idz do domu! On wstal, wzial zaraz swoje loze i wyszedl na oczach wszystkich. Zdumieli sie wszyscy i wielbili Boga mowiac: Jeszcze nigdy nie widzielismy czegos podobnego.</b><o:p></o:p></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Paralityk prawdopodobnie nigdy nie odzyskalby zdrowia, gdyby nie dobrzy ludzie, ci, ktorzy zatroszczyli sie o niego. Nie tylko trudzili sie, dokonujac tego niezwyklego wyczynu, rozbierajac dach mieszkania, w ktorym znajdowal sie Jezus, ale jeszcze narazili sie na usmieszki i kpiny ze strony rzesz ludzkich i faryzeuszow, ktorzy w tym domu byli zebrani. To jednak im nie przeszkodzilo. Im chodzilo o jedno; za wszelka cene pomoc potrzebujacemu czlowiekowi. Chrystus przyjal zyczliwym i cieplym sercem te ich postawe, odpowiadajac na nia laska uzdrowienia chorego.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"> </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dzisiaj wielu wierzacych traktuje wiare, jako osobista sprawe. Nie chca sie nia dzielic i nie pozwalaja, by ktokolwiek dotykal tego wymiaru ich zycia. To prawda, ze nie da sie wierzyc za kogos, na przyklad matka za upartego syna, w jakims po ludzku rozumujac zastepstwie, nie da sie za kogos zblizac sie do Boga. Nie mozna kogos zbawic na sile. Ale nie zwalnia nas to z odpowiedzialnosci za drugiego czlowieka, z umycia rak i powiedzenia: ja tu nic nie poradze, on jest dorosly, nic na sile. Czasem slysze skarge zaplakanej matki, czy zony, ktora pyta, czy moze cos zrobic, zeby dzieci, zeby maz wrocili do Pana Boga. Moze. Bo choc nie mozna wierzyc za kogos, to jednak mozna wierzyc z kims. Mozna pomagac w wierze, modlic sie o wzrost wiary, jakby przynosic owego duchowego paralityka, juz niejednokrotnie obezwladnionego do Pana Jezusa w serdecznej modlitwie, w doskonalym zyciu sakramentalnym, w postach, umartwieniach, poprzez doskonale swiadectwo zycia chrzescijanskiego, swiadectwo zywej wiary. To sa te nasze wysilki w przyprowadzaniu naszego sparalizowanego przyjaciela. To wtedy Pan Bog pomaga, nawraca, daje laske wiary dzieki naszej modlitwie i gorliwszemu zyciu sakramentalnemu '+' ks. Adam<o:p></o:p></div>
Przepraszamy, komentowanie jest niedostępne.